Jakoś nie po drodze mi ostatnio z blogiem. Ale to nie znaczy, że nic się u mnie nie dzieje. Dzierga się, haftuje się, jednym słowem wciąż zapracowana jestem.
Dziś pochwalę się postępami hafciarskimi, bo troszkę przybyło, ale wciąż jeszcze nie udało mi się dobrnąć do brzegu.
Ostatnio chwaliłam się, że w Nowy Rok udało mi sie dość sporo nadgonić, bo miałam dużo wolnego. Niestety, to sie szybko skończyło. W tygodniu nie udaje mi się wykroić czasu na kolosa, a i w niektóre weekendy też bywa ciężko.
Zaczęło się od tego, że my, jako rodzicie dziecka uczącego się jazdy konnej dostaliśmy zaproszenie na jedną lekcję jazdy konnej. Jako, że mąż już kiedyś jeździł konno (lata świetlne temu), a ja jeszcze nie, to ja właśnie miałam w tej lekcji uczestniczyć….
Jak już udało mi się na tego konia wsiąść (co widać na załączonym obrazku), to trzeba było się na nim trochę przejechać…
Powiem tak – podobało mi się, ale na ten moment wystarczy. Nie zdecydowałam się zapisać na jazdę konną, choć zaproszenie do uczestnictwa dostałam. I nie chodzi tu wyłącznie o kwestie finansowe, choć nie ukrywam, że trochę droga to impreza….
Ktoś powie – jeździsz na rowerze to i na koniu sie nauczysz… To nie całkiem tak, bo koń to w końcu żywe zwierzę i ma w zwyczaju ruszać się pod jeźdźcem, przebiera 4 nogami i trzeba nie lada umiejętności, ze by sie na jego grzbiecie utrzymać.
Tak więc chwilowo rezygnuję 😉
Za to córka radzi sobie całkiem dobrze, w zeszłą niedzielę znów zdobyła 3 miejsce a od marca raz w miesiącu dodatkowo będzie sie uczyła techniki skoków.
Jak widzicie niektóre niedziele mamy bardzo zajęte 😉
W pozostałe nadrabiam. Po około 1000 krzyżyków przybywa, czasem mniej, czasem odrobinę więcej.
Tu widać już cały dach budynku i odrobine nieba:
A tu było „ulubione” przeze mnie białe na białym:
A tu zbliżenie na ten obszar:
Niemal nie widać że coś jest wyhaftowane… Taki już urok białej muliny na białek kanwie….
To jeszcze wam pokażę na apce te moje postępy:
Nie wiem, czy da się tam odczytać, ale za mną już 68% obrazu. Powoli, bardzo powoli zbliżam się do końca.
Wciąż mam nadzieję, że w tym roku mi się uda….
Kochani moi, bardzo dziękuję wam za Wasze komentarze. Dziękuję ze tu zaglądacie i czytacie. Przepraszam, że mało bywam na Waszych blogach, ale postaram się to nadrobić.
Pozdrawiam serdecznie
Koniki są fajne, ale trzeba też trafić na dobrą stadninę (i konia), żeby nie zostać samemu nagle ze wszystkim Oo I są drogie, to fakt
Ale ładnie na koniu wyglądasz, może jeszcze kiedyś się skusisz 🙂 Gratulacje dla córy 🙂 Co do kolosa – mam takie pytanie, bo ja zawsze wyszywam z góry na dół, czy tego kolosa wyszywasz od dołu, bo na krośnie tak jest wygodniej? Czy po prostu zazwyczaj wyszywasz od dołu, a ja przegapiłam ten „drobny” fakt ^^”
PolubieniePolubienie
Ważne, że postępy są. 🙂 Białe na białym to prawdziwy hafciarski horror. Podziwiam za odwagę, koń to jednak duże zwierzę jest. 🙂
PolubieniePolubienie